Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

Myśl jego zatrzymywała się szczególniej na trzech chwilach najboleśniejszych w jego życiu: Miłość namiętna dla Nataszki, zdradzona i zdeptana przez nią, śmierć ojca i najazd dziki Francuzów na jego ojczyznę.
— Miłość?... To dziewczątko widziałem wiecznie otoczone aureolą świetlaną... wydawała mi się tak czystą i niewinną. Jak ja ją kochałem, całą duszą!... Jak błogo roiłem, jak poetycznem wyobrażało mi się życie z nią, szczęście bez granic przy jej boku... Sądziłem że i ona kocha mnie tak samo, uczuciem wyższem, idealnem, że wytrzyma ów rok próby i zostanie mi wierną! A mój ojciec? Czyż i on nie pracował, nie budował w Łysych-Górach, nie upiększał z roku na rok ogrodu, sądząc że wszystko do niego należy, chłopstwo, ziemia, nawet powietrze, którem oddycha. Tymczasem nadszedł Napoleon i niedomyślając się wcale, że mój ojciec istnieje, zmiótł wszystko po drodze razem z nim, niby źdźbło słomy. Łyse-Góry zniszczone, a moja siostra, utrzymuje dalej, że to dopust i próba od Boga zesłana! Dla kogoż, skoro ojciec nie żyje?... A ojczyzna moja, a strata Moskwy prawie pewna! Któż wie? Jutro mogę zginąć w zamieszaniu od kuli jednego z naszych. Ot wczoraj naprzykład: wypalił mi nad samem uchem żołnierz z mego pułku dotknąwszy się nieostrożnie nabitego na ostro karabina. Nasi pójdą w rozsypkę, a na plac boju nadejdą Francuzi, wezmą mnie za głowę i nogi, wrzucając pospołu z innemi trupami do mogiły, aby przykra woń z psującego się ciała nie zatruwała i niezanieczyszczała im powietrza. Potem świat cały będzie istniał jak dawniej, życie ludzkie pójdzie zwykłym trybem, codziennym, na-