Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

wojskowa? Aby w danym razie, być zawsze silniejszym od swego nieprzyjaciela.
Rapp nic na to nie odpowiedział.
— Jutro tedy zmierzymy się z Kutuzowem — cesarz mówił dalej. — On to przecież dowodził pod Braunau, przypominasz sobie? Przez trzy tygodnie nie wsiadł ani razu na konia, aby oglądnąć szańce, które sypano... Zresztą... zobaczymy!
Znowu popatrzył na zegarek. Wskazywał zaledwie czwartą z rana. Wstał, wziął ciepły wierzchni surdut na mundur, i wyszedł z pod namiotu. Noc była ciemna, niebo szare, bez gwiazd, w powietrzu unosiła się lekka mgła. Zaledwie można było dojrzeć w pomroku ognisko gwardji przybocznej. Po za kłębami dymu w dali majaczyły ogniska obozu rosyjskiego. W około głucha cisza panowała. Gdzie niegdzie tylko zarżały konie i zaczynały ruszać się po trochę oddziały francuzkie, aby zająć wyznaczone im stanowiska. Napoleon poszedł dalej. Przypatrywał się ogniskom, śledził bacznie ruch coraz wzrastający. Przechodząc obok grenadjera postawy kolosalnej, który stał na warcie, przed cesarskim namiotem i stanął jak wryty, jak słup solny na widok monarchy, zatrzymał się przed nim.
— Ile lat służby? — spytał tonem serdecznej, czysto wojskowej rubaszności, z którą chętnie popisywał się przed swoimi żołnierzami. — Ho, ho! jeden z moich starych wiarusów! A ryż? Czy rozdano ryż i w waszym pułku?
— Tak Sire.
Napoleon skinął mu głową przyjacielsko i przeszedł