Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

pomyślnych rezultatów, mimo że rzucił w nią swoje siły najlepsze. Rozumiał, że zwycięstwo jest więcej niż niepewne, że lada wypadek, najmniej przewidziany, może zgubić jego wraz z całą armją. Gdy przechodził w myśli tę nieszczęsną kampanję rosyjską, podczas której od dwóch miesięcy nie wygrał był właściwie ani jednej potyczki, nie wziął prawie nikogo w niewolę, nie zdobył na nieprzyjacielu ani jednego działa, ani jednej chorągwi, gdy spojrzał po swojem otoczeniu, smutnem i przybitem, gdy usłyszał gorżkie skargi i wyrzekania na żelazny opór Rosjan, czuł na piersiach niby ciężką zmorę duszącą go, a z której nie może się obudzić. Rosjanie mogli lada chwila uderzyć na jego lewe skrzydło, rozbić środek jego armji, kartacz zabłąkany mógł go nawet trupem położyć! Wszystko to było możliwem. Niegdyś przewidywał jedynie wypadki pomyślne, dziś przeciwnie wyobraźnia rozgorączkowana przedstawiała mu jedynie cały szereg niepowodzeń nieobliczonych, a najfatalniejszych. Dowiedziawszy się, że Rosjanie atakują lewe skrzydło, Napoleon był spiorunowany! Berthier zbliżył się do niego z propozycją, żeby wsiąść na koń i zdać sobie sprawę dokładną z obecnego położenia.
— Co? Co mówisz? — drgnął głos usłyszawszy. — Ah! tak... zapewne... każ mi konia osiodłać!... — i pojechał ku wsi Semenowskij.
Na całej przestrzeni, którędy jechał, droga była zasłana końmi i ludźmi, leżącymi w kałużach krwi skrzepłej, samotnie lub całemi grupami. Nigdy jeszcze ani Napoleon, ani żaden z jego jenerałów nie widział tylu ciał martwych, na tak ciasnem miejscu stosunkowo.