Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

jaśniejszego pana?... A ten biedny, kochany Kutajsow?... Co za strata, jaka go szkoda!
— Cóż wam mówiłem o Kutuzowie! — powtarzał raz książę Bazyli, dumny ze swojego daru prorockiego. — Czyż was nie zapewniałem, że on jeden jedyny jest w stanie pokonać Napoleona?
Nazajutrz nie otrzymano żadnych wieści z placu boju. Publiczność zaczynała się na serjo niepokoić. Dwór cierpiał wielce (a przynajmniej udawał, że nad tem okropnie boleje), nad zupełną nieświadomością w jakiej ośmielają się w sztabie głównym cara pozostawiać. — „Położenie monarchy jest nie do zniesienia!“ — wołano i już zaczynano oskarżać Kutuzowa, (wynosząc go nie dalej niż wczoraj pod niebiosa), że jest sprawcą udręczeń najjaśniejszego pana. Książę Bazyli przestał był również śpiewać hymnów pochwalnych na cześć swego protegowanego, tylko zachowywał głębokie milczenie, skoro zaczynano rozprawiać o wodzu naczelnym. Tego samego wieczora, wieść piorunująca pomnożyła jeszcze rozstrój gorączkowy w sferach najwyższych. Hrabina Bestużew zmarła nagle na ową jakąś chorobę tajemniczą. Opowiadano urzędownie, że piękna hrabina umarła w skutek anginy. W ścisłem kółku jednak, szeptano sobie do ucha pewne szczegóły i szczególiki: — Że lekarz przyboczny królowej hiszpańskiej, kazał jej był zażywać pewne lekarstwo, które brane w małych dawkach, mogło być nader skutecznem. Helena jednak, udręczona zazdrością i wymogami starego hrabiego, jak też nie mniej uporczywem milczeniem swego męża, tego Piotra niegodziwego! wypiła duszkiem całą flaszkę mikstury i sko-