Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

nała w straszliwych męczarniach, zanim miano czas zadać jej antydotum przeciw truciźnie, działającej z szybkością piorunującą. Utrzymywano, że stary hrabia i książę Bazyli, wzięli się byli nie na żarty do szarlatana włoskiego. Skoro ten jednak przedłożył im listy pisane własnoręcznie przez nieboszczkę, zaprzestali natychmiast wszelkich kroków prawnych w obec niego. Dość na tem, że w salonach tego wieczora nie zabrakło nikomu tematu do rozmowy: Cara niepokój, śmierć ślicznego, ukochanego Kutajsowa i zgon tragiczny hrabiny Bestużew!
Na trzeci dzień, po wysyłce depeszy, pewien właściciel pałacu w Moskwie, rozsiał po mieście wieść piorunującą, nie do uwierzenia, że oddano Francuzom prastarę carów stolicę... bez wystrzału!
— To coś potwornego!... Strasznem jest cara położenie! Kutuzow zdrajca! — A książę Bazyli powtarzał każdemu, ktokolwiek przychodził do niego z kondolencją z okazji zgonu jego córki, że nie można było oczekiwać i spodziewać się niczego innego ze strony tego starca niedołężnego i prawie ślepego: — „Dziwiłem się zawsze (mówił zapominając zapewne z ciężkiego smutku po stracie córki, co utrzymywał nie dawniej niż wczoraj), dziwiłem się, jak też można było powierzyć losy Rosji tak nieudolnym dłoniom!“ — Dotąd wieść nie była stwierdzoną urzędowo, można było zatem wątpić, że stało się coś tak przerażającego. Nazajutrz atoli przyszło pismo tej treści od Roztopczyna:
„Adjutant księcia Kutuzowa przywiózł mi list od niego, w którym wódz naczelny żąda żebym mu dostarczył policjantów, w celu przeprowadzenia oddziałów