Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

oddział wyborowy, któremu powierzył straż nad swoją dostojną osobą, daje pierwszy najgorszy przykład zupełnej bezkarności. Posuwają zuchwałość do tego stopnia, że wyłamują drzwi do piwnic i do magazynów przygotowanych z prowiantami dla armji. Byli i tacy, którzy wyłapani na złodziejstwie przez szyldwacha i oficerów w gwardji, nie tylko obsypali ich gradem obelg, ale nawet bili się z nimi.
„Wielki marszałek pałacowy narzeka niesłychanie, że pomimo rozkazów najostrzejszych i powtarzanych codziennie, żołnierze odbywają wszystkie swoje potrzeby w dziedzińcach, a co gorsza, pod samemi oknami cesarskich pokoi!“...
Armja francuzka podobna do trzody znarowionej, która rozbiegając się niesfornie na cztery wiatry, depce paszę racicami, mającą ratować ją od śmierci głodowej, rozpływała się zwolna i ginęła z rozpusty i wszelkich nadużyć najhaniebniejszych. Poruszyła ją dopiero budząc z apatji i przenikając trwogą śmiertelną, wieść hiobowa o zabraniu przez Rosjan transportu z żywnością, na drodze idącej do Smoleńska i o przegranej potyczce pod Tarutynem. Napoleon otrzymał ją w chwili gdy odbywał przegląd wojska. Thiers utrzymuje, że zapałał chęcią niepohamowaną ukarania Rosjan za tę zuchwałość. Nakazał też natychmiast wymarsz armji, czego zresztą wszyscy pragnęli od dawna. Uciekając z Moskwy żołnierze, wlekli za sobą co tylko zabrać się dało. Sam Napoleon wywoził wielkie bogactwa. Lękał się wprawdzie niezliczonej liczby furgonów, które utrudniały i tamowały pochód armii, a jednak mimo długoletniego