Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.
LI.

— Spędzi ze mną czas jakiś — tłumaczyła Piotrowi księżniczka Marja. — Hrabstwo Rostow złączą się z nami niebawem... Biedna hrabina litość budzi w każdym, tak ją złamała śmierć syna najmłodszego... I Nataszka potrzebuje porady lekarskiej, to też zabrałam ją gwałtem ze sobą jadąc do Moskwy.
— Niestety! kogoż z nas los oszczędził w tych czasach okropnych? — westchnął ciężko Bestużew. — Zapewne wiadomo paniom że to nieszczęście nastąpiło w sam dzień naszego uwolnienia z rąk Francuzów... Widziałem go... cóż to był za śliczny chłopak!
Nataszka milczała; oczy jej tylko łzami zalśniły.
— W tak strasznym wypadku niemożliwą jest pociecha — Piotr mówił dalej. — Mowa ludzka nie ma słów aby ukoić ból tak ciężki! Dla czegóż?... pytamy mimowolnie... Dla czego padł ten drogi chłopiec, zaledwie z pączka rozkwitający? pełen życia i krasy młodzieńczej!
— Tak tak — potwierdziła Marja. — Nam też obecnie jest podwójnie i nieodzownie potrzebną wiara niczem niezachwiana.
— To wielka prawda — Piotr odrzucił.
— Dla czego? — spytała Nataszka patrząc nań przenikliwie.
— Jakto dla czego? — Marja rzekła z wyrzutem. — Przecież myśl sama o tem co czeka tych...
— Dla tego — Piotr jej przerwał w pół słowa — że tylko ten który silnie wierzy w Boga wszechwładnego i poddaje się z pokorą i rezygnacją Jego wyrokom za-