Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy rzeczywiście wyświadczał innym dobrodziejstwa, tak nieświadomie, w celach samolubnych, czy tylko wstydził przyznać się do czulszych uczuć? Faktem było atoli, że majątek rósł mu w rękach; chłopstwo okoliczne cisnęło się do niego z prośbą żeby ich powykupywał, a jeszcze długo została po nim tradycja: — Że był tęgim gospodarzem, jakiego szukać na sto mil w około! Myślał i o swojem dobru; żeby chłop miał co jeść i w co się przyodziać, nie psuł poddanych, ale jeżeli i ukarał, to zawsze po ojcowsku i z całą sprawiedliwością.
Co czasem doprowadzało Marję do rozpaczy to zła nawyczka Mikołaja wyniesiona z pułku: wielka skłonność do bicia tak sług dworskich jak i poddanych, skoro który co przeskrobał. Zrazu w pierwszym roku małżeństwa, nie widział w tem nic zdrożnego, sądząc nawet, że to należy do przymiotów pana domu energicznego, i sprężystego. Później atoli, pewien wypadek wpłynął na niego, i zmienił jego zapatrywania na tę sprawę. Kazał raz przyprowadzić przed siebie wójta z Boguczarewa, (następcę zmarłego Drona,) którego pomawiano nie bez podstawy, o rozmaite nadużycia i obdzieranie chłopów. Mikołaj przyjął go na ganku, a na pierwsze słowa delikwenta, któremi chciałby był się wykręcić chytrze i obleśnie, odpowiedział gradem obelg i przekleństw dosadnych, okładając go w dodatku pięścią, gdzie się udało. Gdy w chwilę później wrócił do pałacu na śniadanie, zastał żonę siedzącą nad krosienkami, z głową spuszczoną. Opowiedział jej jak zazwyczaj, co robił przez ranek, a między innemi wspomniał i o historji z wójtem.