Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

wiadałam wtedy wam obydwóm, tobie i naszej starej „niani“... Widziałam go najwyraźniej leżącego, z oczami zamkniętemi, przykrytego atłasową, pąsową kołdrą, tak zupełnie jak w tej chwili!
Coraz bardziej podniecona, opowiadała jeden szczegół po drugim, jak go teraz widziała. Jej wyobraźnia nie wątpiła wcale, że to wszystko tak samo wtedy jej się przedstawiło.
— Prawda... wspominałaś o kołdrze pąsowej — zamyśliła się Nataszka, nie wątpiąc również, że tak było w rzeczy samej.
— Ah! to coś tak nadzwyczajnego — Sonia aż w ręce plasnęła.
W minutę później zadzwonił książę Andrzej. Nataszka powróciła do jego pokoju, a Sonia pod wpływem wzruszenia, rozczulenia, jakiego doświadczała nader rzadko, została pod oknem, zastanawiając się głęboko nad tym dziwnym zbiegiem okoliczności...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Trafiła się wkrótce sposobność przesłania listów do obozu przez kurjera. Skorzystała z niej hrabina, aby napisać do Mikołaja.
— Sonciu, napisz i ty do niego — przemówiła głosem lekko drżącym.
Młoda dziewczyna odgadła niemą prośbę zamkniętą w tych kilku słowach. Hrabina patrzała na nią z pod okularów, wzrokiem łzawym i zmęczonym nocami bezsennemi. Odczuwała zakłopotanie hrabiny, po za którem kryła się nienawiść, gotowa wybuchnąć każdej chwili i zalać ją potokiem wyrzutów najboleśniejszych, w razie