Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

pewności. Czy ma jej powiedzieć, o czem wie już sama najdokładniej? Jak potrafi zataić prawdę w obec tych oczów promienistych, które zdawały się przenikać ją na wskroś? Czy siostrę można oszukać? Usta Nataszki wykrzywiły się kurczowo, zadrgały i wybuchając na nowo rzewnym płaczem, zasłoniła sobie twarz oburącz. Siostra zrozumiała! Jednak, jak to zwykle bywa, nie chciała przypuścić fatalnej ostateczności. Skoro żyje, jest jeszcze bodaj słaba iskierka nadziei. Spytała więc, w jakim stanie jest rana, i odkąd mu się pogorszyło?
— Zo...zobaczysz go! — jęknęła Nataszka głosem złamanym.
Czekały chwilę w przedpokoju, aby stłumić i opanować gwałtowne wzruszenie, zanim wejdą do Andrzeja.
Nataszka opowiadała jej po cichu, jak od razu lekarz obawiał się końca najgorszego. Później zmniejszyły się bole, gorączka ustawała i rana zdawała się bliską zagojenia... Lekarz atoli przewidywał dalej nadejście gangreny... Gdy przybyli razem do Jarosławia, rana się zaogniła, gorączka się wzmogła...
— Koniec końców — Nataszka szeptała, tłumiąc łkania pierś rozrywające. — „To“ przyszło nagle, dwa dni temu... nie wiedzieć skąd i z jakiego powodu?... Zresztą przekonasz się sama!
— Czy bardzo osłabiony? Musiał schudnąć okropnie?
— Nie, nie... to coś zupełnie innego... o wiele gorszego... Zobaczysz Maryniu... Za dobry, za szlachetny, żeby mógł żyć na tym nędznym świecie i dla tego...