Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

żniczką Marją i Nataszką. Ta ujęła go za rączkę, wyprowadzając z pokoju. Poszedł z nią bez oporu, następnie zarzucił jej nieśmiało ramiona na szyję, wlepił w nią swoje piękne oczęta zadumane, jak u owego aniołka rafaelowskiego u stóp Madonny Sykstyńskiej, oparł główkę o jej łono; a jego drobne usteczka z górną wargą podniesioną, całkiem jak u matki zmarłej, zadrgały bolem. Rozpłakał się rzewnie ale cichuteńko, tak żeby Tatuś nie słyszał.
Od tego dnia chłopczyna unikał starannie Dessalles’a i hrabiny Rostow. Wolał być sam lub w towarzystwie „cioci Maryni“ i Nataszki. Tę pokochał z szczególną czułością, pieszcząc się z nią całemi godzinami, ale zawsze cichutko, bez żadnych objaw głośniejszych.
Marja wyszedłszy od brata straciła wszelką nadzieję. Nie wspomniała więcej przed Nataszką o możliwem wyzdrowieniu. Wyręczały się nawzajem i lożowały przy łożu chorego. Księżniczka nie płakała więcej, tylko zasyłała coraz gorętsze modły przed tron Najwyższego, tego Bóstwa wiecznotrwałego i niezbadanego, którego obecność czujemy podwójnie i tak żywo, tak niemal dotykalnie, przy węzgłowiu konającego.





XV.

Książę Andrzej czuł że umiera, że już przez pół zaumarł. Zwiastowało mu to najwyraźniej zupełne oder-