Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

zwolna... ulotniły się te wszystkie nieznane mu figury, cała zaś jego uwaga wytężyła się i skupiła na drzwi izby cokolwiek odchylone... Czy zdoła zaryglować je dość szybko?... Wszystko od tego zawisło. Wstaje, zbliża się do drzwi, aby je na klucz zamknąć, ale czuje jak się nogi pod nim uginają... czuje że nie zdąży na czas! Zbiera resztę sił, chce rzucić się naprzód, w tem straszna niemoc go ubezwładnia... coś mu oddech w piersi zapiera... ściska za serce... Ta niemoc, to trwoga przed śmiercią... Tam za drzwiami niedomkniętemi, stoi widmo złowrogie... W chwili gdy doczołgał się do progu, zziajany i zadyszany, widmo potrąca go, drzwi otwiera szeroko i wchodzi niemi do pokoju... To widmo straszne, bez nazwiska, jest śmiercią, śmiercią najniezawodniej, on zaś musi uciec przed nią za jaką bądź cenę!... Chwyta drzwi... niepodobna zamknąć je... Może jednak z wysiłkiem nadludzkim potrafi widmu drogę zagrodzić... Niestety! siły go opuszczają, napróżno macha rękami w powietrzu... nadaremne wszelkie usiłowania!... Widmo wchodzi... weszło... a książę Andrzej czuje że umiera!...
Zrozumiał w tej chwili, że to sen tylko i gwałtownem woli wytężeniem zbudził się z tej ciężkiej zmory piersi przytłaczającej.
— Tak, to była śmierć! Umrzeć i zbudzić się! Czyżby i po śmierci następywało przebudzenie?
Ta myśl przemknęła mu przez głowę jak błyskawica. Podniósł się jeden róg zasłony, która dotąd zakrywała przed nim zazdrośnie, to „coś“ nieznanego i nieokreślonego. Uczuł nagle, jak opadają z niego wszelkie więzy cielesne, przykuwające go do ziemi. Dusza uwolniona