Strona:Lucjan Rydel - Pan Twardowski.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

Kto Jej ufa — nie zaginie!
— Grzeszyłeś nadludzką miarą
I długo trwałeś w swej winie,
Przeto z Bożego wyroku
Masz tutaj, póki czas płynie,
Kajać się do końca świata
Z żalem w sercu, ze łzą w oku,
Aż w Ostatecznej Godzinie
Na dolinie Jozafata
Grzechy twoje Sędzia zmaże“.

To rzekłszy, anioł odlata.
Odtąd na wieków zegarze
Lata mijają i lata
A Twardowski z klechą w parze
Siedzi na tarczy księżyca,
Kając się rzewną pokutą.
Zrazu chciał mu ludzkie lica
I ludzką przywrócić postać,
Ale dotąd jeszcze mu to
Nie udało się — i klecha
Musiał już pająkiem zostać.
Lecz i tak dla pokutnika
Niemała z niego pociecha: