Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/411

Ta strona została przepisana.

tych drażliwych materyi dotykać; dlatego pisma jego nietchną gorszącémi wyrzekaniami na kościół i stan duchowny, aczkolwiek w grupowaniu faktów kiedy niekiedy przeglądnie mniéj im przychylna intencya łatwo dająca się przecież uniewinnić, gdy przypomnimy sobie, że to był człowiek, co zarwał końca zeszłego wieku, i co początkowe szkoły przechodził w chwilach wielkiéj religijnéj obojętności, nawet w materyach wychowania. Żeby dać przykład, między innymi bronił on poniekąd księdza Bogucickiego, który podczas pobytu Stanisława Augusta w Krakowie wyrwał się był z niedorzeczną obroną Hussa i Wiklefa, czém nietylko oburzył obecnych, ale w całym kraju złe zrobił wrażenie, tak dalece, że bogobojni rodzice nieradzili byli posyłać synów do akademii zarażonéj libertynizmem. Pisał o tém zdarzeniu ówczesny profesor Radwański do Jana Śniadeckiego ubolewając nad tą niedorzeczną dyssertacyą.
Jakąż my, dziś żyjący, mielibyśmy mieć przyczynę bronić księdza przeniewierzającego się nauce kościoła? —
Uwaga ta, nieujmująca Muczkowskiego zasługom, niemogła być w charakterystyce pism jego