Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/325

Ta strona została uwierzytelniona.

niemniéj inne pisemka, w dobrym kierunku rozszérzające oświatę między wiejskim ludem. Nie uchodziły uwagi jego i dawne, rękopiśmienne prace, wymagające ogłoszenia dla zapełnienia luk w piśmiennictwie; wskazywał je, poddawał. W jednym liście do Jędrzeja Koźmiana tak się odzywa w téj materyi:
„Byłeś w Warszawie; — żałuję żem nie miał czasu pisać ci przed twoją tam podróżą. Trzebaby koniecznie zajrzéć do rękopismów pozostałych po Osińskim. Winniśmy to jego przychylności dla nas, jego talentowi i interesowi krajowemu. Pomnij że już tyle prac poginęło; Matuszewicza, Kruszyńskiego, kasztelana Rzewuskiego i tylu innych. Trzeba o wydaniu zbioru ich choćby przez jaką dozwoloną asocyacyę pomyśleć, bo szkoda niepowetowana. Tyś jako tam mieszkający, i namiętny zbiéracz, powinien tém się zatrudnić, dać piérwszy popęd i uorganizować tenże; bo bez tego próżne zrywanie się i wysiłki. Jeżeli po prostu chciałbyś je tylko do Piotrowic zabrać, to się nic nie uda, i jeszcze uważać to gotowi jako egoistyczne dążenie. Trzeba w każdéj gubernii miejsce na taki zbiór obmyśleć.“
Nigdy prawie Morawski nie lubił sam wy-