Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

W ciągu tych dziesięciu minut Rilla przechodziła uczucie gniewu, wesołości, smutku, rozpaczy i zadowolenia. Och, jacy ludzie są zabawni! Jak mało rozumieją. „Przyjmują to wyjątkowo spokojnie“, istotnie, bo nawet Zuzanna przez całą noc oka nie zmrużyła! Kasia Drew zawsze była wiedźmą.
Rilla miała wrażenie, że męczy ją jakaś senna zmora. Tak, ci sami ludzie jeszcze przed trzema tygodniami mówili o urodzaju, cenach i miejscowych plotkach.
Nadszedł pociąg... Matka ściskała rękę Jima... Pies Wtorek lizał ją... Wszyscy się żegnali... Pociąg stanął na stacji! Jim przy wszystkich ucałował Florę... Stara pani Drew zaczęła histerycznie szlochać.... Chłopcy, którzy przybyli z Krzysztofem dodawali wyjeżdżającym odwagi... Rilla uczuła, że Jim ściska gorąco jej dłoń.. „Bądź zdrowa, Pająku“... Ktoś pocałował ją w policzek... Zdawało jej się, że to Jurek, ale nie była pewna... Wsiedli do przedziału... Pociąg ruszył... Jim i Jurek powiewali zdaleka chustkami... Wszyscy zebrani cofnęli się... Mama i Nan uśmiechały się jeszcze, jakby zapomniały odegnać uśmiech z twarzy... Wtorek wył przeraźliwie i pastor Metodystów musiał go siłą oderwać od pociągu... Zuzanna powiewała swym najlepszym beretem, krzycząc grubym głosem, czy ona oszalała? Pociąg zniknął na zakręcie toru. Pojechali.
Rilla powoli przychodziła do siebie. Dookoła nagle zapanowała cisza. Trzeba tylko wrócić do domu i czekać. Doktór i pani Blythe poszli razem...