Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/232

Ta strona została skorygowana.

poczem, po tem przygotowaniu, dawał folgę swojej wymowie, zadowalając się powtarzaniem kilku wyrazów które znał lepiej od innych, ale bez pośpiechu, siląc się na poprawne wymawianie.
— A, to takie sukno jak to, powtórzył z gniewem, którym barwiła się stopniowo energja i powolność wysłowienia. A, to takie sukno: kiedy ci mówię, że to sukno oficerskie, kiedy ci powiedam, skoro ja ci to powiedam, to ja myślę że ja wiem co mówię.
— A, w takim razie, to chyba, rzekł maturzysta zwyciężony tą argumentacją. Nie nas bujać takiemi bajdami.
— O patrz, właśnie przechodzi kapichrust. Nie! popatrz tylko na naszego Saint-Loupka; patrz jak on wyrzuca nogami i spójrz na jego facjatę. Czy powiedziałby kto że to podoficer? A monokl, haha, ten sobie lata.
Poprosiłem tych żołnierzy, którzy nic sobie nie robili z mojej obecności, żeby mi pozwolili też spojrzeć przez okno. Nie przeszkodzili mi, ani się nie usunęli. Ujrzałem kapitana de Borodino, przejeżdżał majestatycznie truchtem, zdając się żywić złudzenie iż bierze udział w bitwie pod Austerlitz. Kilku przechodniów skupiło się przed bramą, aby patrzeć jak pułk będzie wyjeżdżał. Wyprostowany na

226