Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/244

Ta strona została przepisana.

dla pana zaczątkiem nieobliczalnych korzyści. Ale przeczuwam również, że wniosłyby one w moją egzystencję, w wieku gdy człowiek zaczyna tęsknić za spokojem, dużo straty czasu, dużo zamętu. Pytam sam siebie, czy pan jesteś wart, abym sobie zadawał dla niego tyle kłopotu, a nie mam przyjemności znać pana na tyle, aby go osądzić. Może też nie pragnie pan w tym stopniu tego co mógłbym zrobić dla pana, abym sobie miał zadać tyle utrapień, bo powtarzam bardzo szczerze, dla mnie to może być jedynie utrapieniem.
Okrzyknąłem się, że w takim razie nie trzeba nawet o tem myśleć. Abnegacja ta nie zdawała się być w guście barona.
— Te ceremonje nie znaczą nic, rzekł twardo. Niema nic przyjemniejszego niż zadawać sobie trudy dla osoby, która jest tego warta. Dla najlepszych z pomiędzy nas, sztuka, antyki, kolekcje, ogród, to są tylko namiastki, ersatz, alibi. Z głębi naszej beczki, jak Diogenes, wołamy człowieka. Hodujemy begonje, strzyżemy cyprysy, w braku czegoś lepszego, dlatego że cyprysy i begonje dają z sobą robić co chcemy. Ale wolelibyśmy oddać swój czas roślinie ludzkiej, gdybyśmy byli pewni, że jest tego warta. W tem mieści się cała kwestja: pan musi

238