Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/120

Ta strona została przepisana.

upłynęły bez rezultatu; wówczas użyłam innego środka: „Proszę poprosić hrabiego de Nassau do telefonu“. Dotknięty do żywego, przybiegł w tej chwili.
Wszyscy śmieli się z opowiadania księżnej i z innych analogicznych, to znaczy — jestem o tem przekonany — kłamliwych, bo nie spotkałem człowieka inteligentniejszego, lepszego, subtelniejszego, powiedzmy wręcz bardziej uroczego, niż ten Luxemburg-Nassau. Dalszy ciąg okaże, że to ja miałem słuszność. Muszę uznać, że pośród tych wszystkich niegodziwości, wymknęło się pani de Guermantes ładne powiedzenie.
— On nie zawsze był taki, rzekła. Zanim stracił rozum, zanim się zrobił jak ów człowiek z bajki, który myśli że został królem, nie był głupi i nawet w pierwszym okresie, po swoich zaręczynach, mówił o tem w sposób dosyć sympatyczny, jak o nieoczekiwanem szczęściu. „To istna bajka, muszę odbyć wjazd do Luxemburgu w karocy z feerji“, powiadał do swego wuja d’Ornessan, który mu opowiedział, bo państwo wiecie, że Luxemburg to nie jest duże: „Karoca z feerji! boję się, że nie zdołasz wjechać: radzę ci już lepiej wózek zaprzężony w kozy“. Nietylko Nassau nie obraził się, ale pierwszy powtarzał ten żart i śmiał się z niego. Or-

114