Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/101

Ta strona została przepisana.

iż zachęcała go do tych nauk pani Mielżyńska, która do późnego wieku zachowała upodobanie w rzadkich kwiatach i ogrodach. Prawie sześć lat pierwszéj młodości spędził Jan Motty w Miłosławiu, gdzie mógł poznać mnóstwo osób z znakomitego obywatelstwa, bo dwór miłosławski w owych czasach Księstwa warszawskiego był nadzwyczaj ożywiony i rzadko dzień mijał, w którymby gość jaki z bliższych lub dalszych stron nie zawitał; a gdy z początkiem kampanii rosyjskiéj zaczęły się przechody wojsk, pełen był Miłosław oficerów francuzkich i polskich. Najznakomitsza między nimi osobistość marszałek Davonst stał dwa dni kwaterą u państwa Mielżyńskich i powiadał mi o nim profesor, że nie wyglądał wcale wesoło i że, wszedłszy do pokoju, w którym miał nocować, rzucił kapelusz i mundur na ziemię, wołając: „au diable le métier!“ Otoczenie marszałka niepodzielało jego zgryźliwości i pełne było wybujałych nadziei; szczególnie Saint Clair jeden z adjutantów odznaczał się fantazyą i rozpowiadał młodym Mielżyńskim o różnych swoich przygodach wojennych, a gdy któryś z nich zawołał, że chętnieby też poszedł na wojnę i strzelał do Moskali, zapytał go śmiejąc się ów adjutant, „a cóżbyś na to powiedział, kawalerze, gdyby ci kula łepek urwała?“ Te słowa były dla biedaka omen infaustum, dowiedziano się bowiem w Miłosławiu nie długo potem, że przy pierwszem znaczniejszem starciu zginął od kuli armatniéj, która poszła w świat wraz z jego głową.
Rok dwunasty, mimo klęsk publicznych i powszechnéj biedy w kraju, przyniósł z sobą pomyślną zmianę w losach Jana Mottego, powołano go bowiem do Szkoły Departamentowéj poznańskiéj na miejsce nauczyciela języka francuzkiego Chibaux, który dobrowolnie nstąpił, chcąc wrócić do Francyi. Opuściwszy Miłosław, aby przyszłość swoją ustalić, zachował nasz profesor dozgonną