Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/167

Ta strona została przepisana.

którą odbywał jako ułan w konnicy poznańskiéj, chwyciwszy się gospodarstwa wiejskiego z niewielkim zasobem, po kilku latach mitręgi, dorobił się na dzierżawach przez szczęśliwe konjunktury, dość znacznego majątku.
Starsza z panien Łaszczewskich, żwawa brunetka, która rozsądek i energię odziedziczyła po matce i silną wole swoją zawsze przeprowadzić umiała, była primo voto sędziną Mioduszewską. Jéj mąż, opuściwszy po kilku latach urzędowania trybunał poznański, został syndykiem konsystorskim i tworzył z Łaszczewskim i kanonikiem Brzezińskim, że tak powiem, tryumwirat, którego członkowie kochali się jak bracia, wspierali nawzajem i tak w prywatnych jak w publicznych sprawach mieli jedno zdanie. W ścisłym związku z tym tryumwiratem, już od szkólnéj ławy, był Marcinkowski i używał skrzętnéj jego pomocy we wszystkich swoich przedsięwzięciach. Syndyk Mioduszewski liczył się do pozornie chłodnych i małomównych ludzi, których trzeba bliżéj poznać, aby ocenić ich uczucia i sposób myślenia. Miałem do tego sposobność, mogę ci więc powiedzieć, że pod owym pozorem ostrożności kryły się niemałe zalety, gorący patryotyzm oraz sumienność i pracowita obowiązkowość. Ponieważ był biegłym w urzędowych rachunkach, powierzono mu w znacznéj części obliczania i sprawy pieniężne przy planach i budowli Bazaru, a gdy powstało Towarzystwo Pomocy Naukowéj, do którego założycieli należał, wziął od samego początku finanse jego pod opiekę i był, z małą tylko przerwą, podskarbim Towarzystwa aż do śmierci, która go zaskoczyła jeszcze w sile wieku. Kilka ostatnich lat życia, ile pamiętam, wiele przecierpiał, rzadko kiedy bowiem opuszczały go gwałtowne bóle głowy, które mu czasami tłumiły przytomność umysłu; mimo to pracował wytrwale i nieraz widziałem go w biurze konsystorskiem lub na