Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/183

Ta strona została przepisana.

sła swego nakłaniać; owszem, widząc, że dla mocnego i zwinnego Antosia igła byłaby za lekką, namówił go do młota, na co tenże chętnie przystał i lat kilka pracował jako uczeń i czeladnik u jednego z najlepszych miejscowych kowali. Aby się jednak lepiéj do przyszłego zawodu usposobić, poszedł potem na wędrówkę do rozmaitych miast w kraju i za granicą, a wróciwszy roku dziewiędziesiątego do rodziców, rozpoczął z ich pomocą proceder na własną rękę, wynajął domek i kuźnię na św. Wojciechu i wkrótce zjednał sobie liczną klientelę. Zaraz z początku zwrócił na się uwagę tem, że założył w mieście pierwsży piorunochron, w Rynku, na kamienicy Bielefeldów, rodziny kupieckiéj, osiadłéj tu już za polskich czasów, a sprytnym będąc i zaradnym, nie poprzestał na robocie w samym Poznaniu, lecz z wyrobami swemi jeździł tu i owdzie po jarmarkach i tak szczęśliwie rzecz poprowadził, ożeniwszy się zwłaszcza z córką dość zamożnego mieszczanina, panną Nowiszewską, iż nabyć mógł cały ten grunt przy końcu Wodnéj ulicy, gdzie była już owa kuźnia, którą tu jeszcze pamiętam, i dom na rogu Garbarskiéj. Za pierwszéj okupacyi liczono już pana Antoniego do dobrze miennych obywateli tutejszych; warsztat jego nie spoczywał, nawet powiększył się znacznie, zwłaszcza iż rząd pruski powierzył mu kilkakrotnie ważniejsze roboty, które dały mu sposobność okazania biegłości w swym zawodzie. — I tak zjednała mu najwięcéj uznania szybkość i dokładność, z którą wykonał wszelkie przybory żelazne przy odnowieniu drewnianego mostu na Chwaliszewie, jak nie mniéj zbudowanie wielkiéj machiny, przeznaczonéj do oczyszczania koryta Warty zawalonego wtenczas, w bliskości miasta, kamieniami i kłodami różnego drzewa, które żeglugę utrudniały.
Prócz tego, podczas strasznego pożaru, który osiem-