Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/20

Ta strona została przepisana.

przybyła tutaj, aby się z naszym światem zapoznać, raz tylko w towarzystwie widziałem, nie mogę ci zatem nic więcéj powiedzieć jak iż, ile mi się zdało, ta młoda i przystojna pani czuła się mniéj swobodną w tutejszem otoczeniu. Mało co wiem o owych kilku latach, które książę Roman spędził w Galicyi, słyszałem jednak, że z równą jak u nas gorliwością zajmował się tam sprawą publiczną, ile mu nadwątlone już zdrowie pozwalało, a szczególnie sprawą ludu wiejskiego w dobrach swéj żony, złożonego po większéj części z rusińskich Unitów, którego byt materyalny różnemi środkami polepszyć się starał, a religijne jego potrzeby uwzględniając, wystawił własnym kosztem piękną cerkiew w Zaborowie i uposażył ją należycie, za co od papieża krzyżem honorowym odznaczony został. Jak nas tutaj wszystkich, którzyśmy go znali, tak i współobywateli galicyjskich, mogących po jego ofiarności, rozsądnem ocenianiu rzeczy i ludzi, gorącem uczuciu narodowem spodziewać się nie małych usług dla dobra ogółu swego, szczerym przejęła żalem śmierć tego męża, który zawsze i wszędzie imienia przodków godnym się okazał.
Skoro ci, panie Ludwiku, o dwóch Czartoryskich wspomniałem, będących w bliskim związku z Radziwiłłami, nie mogę pominąć najwybitniejszego członka téj rodziny, któregom także poznał, to jest księcia Adama; niegdyś ministra cara Aleksandra I, a późniéj prezesa rządu narodowego. Mówię: starego, bo, gdy miałem zaszczyt być mu przedstawionym, w lecie czterdziestego drugiego roku, liczył już wtenczas lat siedemdziesiąt trzy. Ponieważ uważałem się zawsze za individunm mało co znaczące, nie byłbym z własnego popędu wdzierał się na wysokie progi, ale pan Teodor Morawski, któremu dziś jeszcze wdzięczny jestem za życzliwą nieraz opiekę, przedstawił mi, że, skoro na czas dłuższy przy-