Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/272

Ta strona została przepisana.

który już wcześnie zrzekł się rozrywek i zwyczajnych przyjemności, a w pracy tylko upatrywał zadowolenie, późniéj także zapomnienie niejednéj przykrości życia, znalazł jeszcze w sobie dość siły przytem i czasu, żeby jeszcze w innym kierunku użyć ich dla dobra ogółu. Żył on w najściślejszéj przyjaźni z Józefem Łukaszewiczem; obadwaj mieli teżsame przekonania, teżsame dążności i zapatrywali się tak samo na położenie nasze. W częstych z sobą rozmowach i naradach uznali, iż koniecznem jest rozbudzanie ducha w spółeczeństwie i zwracanie jego uwagi na rozwój, kierunki i potrzeby literatury narodowéj; postanowili zatem wydawać wspólnie pismo periodyczne w tym celu. Nie odstręczyło ich od przedsięwzięcia niepowodzenie Turskiego i Królikowskiego, których podobne usiłowania, w pierwszych latach po okupacyi, rozbiły się o zupełną obojętność publiczności; wszakże wyobrażenia i ruch umysłowy znacznie były u nas po roku trzydziestym zmienione, a Przyjaciel Ludu cieszył się już powszechnem uznaniem. Roku trzydziestego ósmego przyprowadzili powzięty zamiar do skutku, założyli w tylnych budynkach tego domu pierwszą wtenczas drukarnię polską większych rozmiarów, którą Nową drukarnią nazywano, i zaczęli wydawać arkuszowe pismo periodyczne, Tygodnik literacki.
Powiedziałem ci już dawniéj, panie Ludwiku, jaki tam od samego początku zachodził stosunek; ani Popliński, ani Łukaszewicz niemogli jawnie wystąpić w charakterze redaktorów, byli bowiem obadwaj nauczycielami przy gimnazyach, użyli więc nazwiska młodego Wojkowskiego, który na to chętnie przystał. Blisko dwa lata trwał ów stosunek; właściwi redaktorowie odbywali całą pracę wydawnictwa, a Tygodnik rozszerzył się po całem Księstwie, bo nietylko redakcya zasilała go arty-