Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/299

Ta strona została przepisana.

prawy, aby zaznajomić Bułgarów z położeniem i stosunkami naszego narodu, lub też zwrócić ich uwagę na rozmaite niedostatki w ich spółeczeństwie, a zapiski jego tyczące się urządzeń i ulepszeń szkólnych zostały z wdzięcznością przyjęte przez ministerstwo bułgarskie.
Nie mogę się wstrzymać, mówiąc ci o tem, panie Ludwiku, od krótkiego dodatku; otóż córka pana Kaźmirza w sympatyach słowiańskich nie pozostała za ojcem; nie tylko bowiem w krótkim czasie nauczyła się mówić i pisać po bułgarsku, lecz, uzyskawszy w Poznaniu bezpośrednio przed podróżą swoją stopień nauczycielki szkół wyższych, dawała lekcye dziewczętom bułgarskim w głównym zakładzie żeńskim miasta Zofii, a gdy, skutkiem ówczesnéj wojny z Serbami, zapełniły się lazarety i domy prywatne rannymi, należała panna Szulcówna do najgorliwszych opiekunek owych cierpiących obrońców ojczyzny, za co jéj się Battenberczyk wywdzięczył nie tylko publiczną odznaką czerwonego krzyża, lecz i pięknym upominkiem prywatnym.
Półtora roku, zdaje mi się, trwała bułgarska secesya Szulców; gdy pan Kaźmirz odzyskał nieco zdrowia, uznając, że zbyt długa walka z niedogodnościami zadunajskiego żywota nie wyszłaby mu na dobre, dał się spowodować namowom żony i wrócił do Poznania z początkiem jesieni osiemdziesiątego szóstego. Ale siły jego były wycieńczone; czasami zdawał nam się w dość normalnym stanie; w domu, jak zwykle, czytał lub pisał o rozmaitych rzeczach, chodził po mieście i, gdy kogo spotkał, rozmawiał wesoło. Trwało to tylko parę miesięcy; z zimą wzmogły się chorobliwe pojawy, a przy schyłku marca następnego roku ukończył swą wędrówkę doczesną. Odwiedziłem go w dniach jego ostatnich; mimo dokuczliwych cierpień, miał jasną przytomność, zachował nawet niemal do ostatniéj chwili właściwy sobie