Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/80

Ta strona została przepisana.

treść pominąwszy, forma tego listu była niepospolicie gwałtowną i obrażającą drogie wszystkim uczucia. — Ogłoszono go w nieobecności Prusinowskiego i mimo jego wiedzy, wszakże cały ciężar odpowiedzialności spadł na niego, chociaż w obronie zewsząd zaczepionego artykułu nie wystąpił wcale.

Dzienniki rozpisywały się zawzięcie, a przez czas niejaki nie szczędzono redaktorowi demonstracyi i przymówek; nawet, gdy wkrótce po ukazaniu się Listu przybył gdzieś na odpust, księża, wyszedłszy z kościoła, odstrychnęli się od niego. Zniósł to wszystko na pozór spokojnie, ale, przy draźliwości swojéj, ucierpiał niemało na duszy i na ciele. W dalszym przebiegu powstania polemika złagodniała, a raczéj ustała, bo „Tygodnik“ w téj sprawie nie dawał do niéj powodu; co więcéj, widząc, że przyszło do rzeczywistego powstania, które rozszerzyło się po całym kraju i znalazło gorące współczucie we wszystkich warstwach narodu, wystąpił z Listem otwartym do ojców narodu polskiego, arcybiskupów i biskupów, w którym poetycznie-biblijnemi słowy błaga tych ojców, aby papież, wspólną ich proźbą wezwany, odsłonił chrześciaństwu całą grozę pastwienia się moskiewskiego rządu nad nieszczęśliwym narodem naszym, polecając go modłom powszechnym wiernych. Długi ten list „Tygodnika“ nie wszędzie doznał dobrzego przyjęcia, mianowicie nie podobał się arcybiskupowi Przyłuskiemu, który uważał w tem akt pychy, że taki proboszczyna pouczać chce biskupów. Niefortunny „Tygodnik“ redagował jeszcze ksiądz Aleksy do lipca sześćdziesiątego szóstego roku, wszakże po owych zajściach z mniejszem upodobaniem i mniejszą starannością jak z początku, bo liczba abonentów i korespondentów znacznie zeszczuplała, kłopoty