Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Przy ognisku Mitro z towarzyszami ogryzali koście, zobaczywszy Jerzyka i Zośkę zagrali sobie na nosie wywieszając przytem czerwone języki.
Długo w noc usnąć Jerzyk nie mógł. Leżał w budzie na wozie, obok Zośki.
Wszyscy dokoła spali, chłopczyk podniósł się i popatrzał na ciemny las, na ognisko palące się, przy którym spali Cyganie. Noc była jasna, księżycowa, złote gwiazdki mrugały z góry do niego. Naraz przypomniała się Jerzykowi mama, wydało mu się, że oto ona stoi przy nim i szepce cichutko.
— Zmów paciorek synku. Podniósł się, ukląkł na wozie i cichutko zmówił pacierz, ten sam, którego ona go uczyła, a którego tak dawno już nie mówił.
— Boziu dobry — prosił wkońcu — wróć mi moją mamusię i tatusia, wróć mi ich, Boziu, niech ja nie będę z tymi strasznymi Cyganami. Przeżegnał się i już spokojniejszy położył się na wozie.
— Nie śpisz? — zapytała Zośka.
— Nie — odrzekł cichutko — ale Zośka, nie mówmy nikomu, że Mitro kazał mi jabłka kraść i że mnie bił.
— Dobrze, Jerzyku — odrzekła dziewczynka.
I po chwili zasnęli oboje.


III. W drodze do Żytomierza.

— Ty umiesz czytać, Jerzyku? — zapytała Zośka, widząc, któregoś dnia, że chłopczyk trzyma w ręku kawał zadrukowanego papieru.