Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

ładna, słyszała to bezustannie od dziecka, lubiła patrzeć w lustro i stroić przytem różne miny „do twarzy“. Lubiła się stroić i już była zakochana.
Ten „pierwszy“ był to brat Ludki Zagórskiej, student. Przychodził czasem po siostrę do Lisieckiej, a Ludka, Maniusi powiernica i przyjaciółka, odgrywała rolę pośredniczki. Na wieczorku student tańczył z Maniusią, od owej polki zaczęła się miłość. Zdawało się Maniusi, że od tej chwili rozpoczęło się dopiero życie, wszystko stało się małe i marne, niegodne myśli i uwagi — oprócz jej miłości.
Zaczęła też w tym czasie zjadać ołówki i używać cold-creamu do rąk i twarzy i usilnie dopominać się u matki gorsetu.
Komplety lekcyj tańca odbywały się u Zagórskich dwa razy na tydzień, wieczorem. O tem tylko marzyła Maniusia, wrażenia stanowiły niewyczerpany temat szeptów z Ludką. Ta starsza o rok kochała się już trzeci raz — obecnie w siódmoklasiście, koledze Zarembów. Na tańcach zbierała się cała paczka.
Zarembina przychodziła z chłopcami i Maniusią, ideał Ludki — Wicek Szałacki z siostrą i jeszcze kilkoro młodzieży znajomej. Ile tam było spojrzeń i uśmiechów, zalotności i galanterji, uścisków dłoni i wymownych słów! Mamy drzemały na kanapkach, metr tańca pokazywał różne „pas“, ślepy grajek rąbał na fortepianie, nauka flirtu przychodziła sama.
Po takiej lekcji Maniusia nazajutrz była jakby