Strona:Maria Rodziewiczówna - Kądziel.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.



V.

Pani Taida przebyła jeszcze jeden pracowity rok. Ożeniła Włodzia, postawiła na nogi Ozierską maściami i ziołami cioci Dysi a swojem staraniem, i ona, co miała mieć w synu wyręczyciela, musiała wyręczać Kazia.
Tak, bo Kazio otrząsnął się z apatji i dzikości, zaczął bywać u sąsiadów, agitować na zjazdach ziemiańskich, propagować kulturę Zachodu, brać czynny udział w ekonomicznem i społecznem życiu okolicy. Rozwijał się w nim człowiek czynu i inicjatywy, zawsze pierwszy z pomocą, z radą, z przykładem.
Poczęto się z nim rachować, wzywać w każdej publicznej sprawie, był członkiem różnych instytucyj, zabierał głos na zebraniach i wskutek tego częściej był na gościńcu niż na łanie.
Ruda jednakże prosperowała i na okolicę była wzorem dobrego gospodarstwa, świetnych urodzajów.
Poczęli ludzie o niej mówić, podziwiać, chwalić.
— Jak to jednakże znać zaraz męską rękę.
— Pani Taida, coprawda, utrzymywała fortunę, ale jak wiadomo, nie na kobiecą głowę taki duży majątek.