ciw obowiązującym przepisom, i ośmiela się podnieść dłoń na godność członka rady powiatowej.
Rzucili się wszyscy okazać swe współczucie ofierze. Referent szpitalnictwa pomógł mu w doprowadzeniu do porządku garderoby, referent sanitarny otworzył okno w biurze, a komendant policji wyjął notatnik z kieszeni i zapisał nazwisko kata godności Łomaki.
Pan starosta osobiście przeprowadził męczennika aż za próg biura, a maszynistki założyły świeży papier na maszyny i, drżące ze wzruszenia, czekały na dyktando piorunującego cyrkularza. Tylko komendant policji był niewzruszony, i patrząc za powozem, uwożącym Łomakę do szpitala, zamruczał po rosyjsku, bo był oficerem z armji Judenicza i zakamieniałym monarchistą:
— Chachłacka gadost‘! Mierzawiec! Najlepszego policjanta stracę!
I oto był powód, dla którego rozchwiały się jak dym zamiary matrymonjalne pana Pyczka, a wdowa po uriadniku — wyszła zamąż za pana Łyska, jego podkomendnego.
Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/a2/Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_R%C3%B3%C5%BCe_panny_R%C3%B3%C5%BCy.djvu/page180-1024px-Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_R%C3%B3%C5%BCe_panny_R%C3%B3%C5%BCy.djvu.jpg)