Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/125

Ta strona została skorygowana.

ich pochyłości. Swawolny potok jakby dla igraszki, przerzuca się ciągle z jednéj strony doliny na drugą, a droga nie mając się gdzie uczepić, co chwila ustępować musi z jednego brzegu na przeciwny, i w też same co Dunajec wije się zakręty. Droga ta kamienista, jak wszystkie w górach, popsuła się bardzo skutkiem niezwykłego wzbierania górskich wód w roku przeszłym. Miejscami woda naznosiła masę kamieni, pozrywała mosty, a nawet całkiem drogę zalała tak, że chcąc przejść, trzeba się czepiać po uboczu skały.
Uszedłszy kawał drogi tą przecudną doliną, przychodzimy do miejsca, gdzie ona znacznie się rozszerza. Przed nami wznosi się pięknym lasem uwieńczona skała Pisaną zwana; na lewo sterczy Saturnus jakby zwaliska jakiego olbrzymiego grodu; ściany prostopadłe, zupełnie nagie, dzikością swoją rażąco odbijają od skał strojnych zielonością wznoszących się po drugiéj stronie. U stóp Saturnusa rozściela się rozkoszna polana ocieniona gaikami świerków; na przeciwnéj stronie widać także zieloną polanę położoną na stroméj pochyłości góry; na obu stoją pasterskie szałasy; obie noszą nazwę Pisanéj. Gdyby w dolinie Kościeliskiéj, gdzie wszystko najdoskonalszą odznacza się pięknością, można wybór uczynić, miejsce powyżéj opisane, nazwałabym jedném z najpiękniejszych. Dzikość, wspaniałość, wdzięk niezrównany, splatają się tutaj w jednę harmonijną całość, w jeden zachwycający łączą się obraz.
Po lewéj stronie drogi, nieco w bok, widać kamieniste, wyschłe łożysko potoku, prowadzące do miejsca zwanego Krakowem. Jestto jakby szczelina pomiędzy skałami niezmiernie kręto idąca pod górę, zaledwie na kilka kroków szeroka, miejscami zwężająca się tak, że dwie osoby obok siebie z trudnością przecisnąćby się mogły. W skałach wznoszących się po obu stronach, pełno rozpadlin, dziur, zakrętów, uliczek; drzewa i krze-