Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/242

Ta strona została skorygowana.

turnie w doliny dzikie, odarte z wszelkiego łagodniejszego powabu. Dno tych dolin zalegają stosy granitowych złomów, świadki gwałtownych wstrząśnień naszéj ziemi. A wśród tych zwalisk tytanicznego grodu, zwierciedlą się niezgłębione jeziora, spokojne, milczące, niby stróże tych miast i zamków zaklętych, które w swém zimném zamknęły łonie. Roślinność tu niezmiernie uboga; lichy kosodrzew, różnobarwne porosty, miejscami gruba trawa, oto cała tych stref podniebnych ozdoba. Nie ozwie się tu hukanie pasterzy, nie zadźwięczą dzwonki trzód, nie słychać beczenia owiec, ryku krów i psów szczekania; głucha, posępna cisza zalega te niedostępne doliny. Przerywa ją tylko huk wodospadów podobny do oddalonego grzmotu, lub szum potoków burzących się w skalistém łożysku. Czasem po granitowych rypach przemknie lekka, swobodna, wesoła mieszkanka tego olbrzymiego grodu, dzika koza; czasem doleci przeraźliwy gwizd świstaka, lub ozwie się urywany, krótki głos maleńkiéj ptaszyny (siwarnik), niby tęskna piosenka wygnańca, ze zbolałéj wyrywająca się piersi. I znowu cicho, głucho, posępno. Ale i te okolice na pozór odarte z wszelkiego wdzięku, mają swoję piękność, swoję poezyją, swój powab właściwy. Piękność to dzika, surowa, ale jak wspaniała, jak silne czyniąca wrażenie!
Do rzędu okolic których rys ogólny tutaj skreśliłam, należy także dolina Pańszczycy. Trudno zaiste wyobrazić sobie straszniejszą ruinę. Dolinę tę wązką, długą, ciągnącą się z północno-wschodniéj, ku południowo-zachodniéj stronie, okala pasmo skał wyniosłych i dzikich. Na lewo wznosi się Wielka Koszysta (7047 st.) od góry do dołu poorana w bruzdy, któremi w czasie nawalnych deszczów spływają potoki, staczając na dolinę ogromne kamienie. Na przeciwnéj stronie t. j. na prawo, sterczy piramidalna Żółta turnia (6631 st.), tak,