Strona:Maria Steczkowska - Wycieczka na Babią górę.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

by zupełnie odosobnioną od reszty świata, ograniczoną na tak małą przestrzeń, poza którą już tylko jednostajna, szara barwa, w jakiéj utonęły lasy, góry, przepaści, doliny i cała niedawno jeszcze tak zachwycająca okolica. Podobnego zapewne doświadczać musi wrażenia ten, co po raz piérwszy puściwszy się na morze, nie widzi nic prócz jednostajnéj powiérzchni wody i chmurami powleczonego sklepienia nieba, łączącego się z falami. A cóż dopiéro gdy morze burzyć się pocznie, gdy błyskawice rozpięty nad nim rozedrą namiot, a on na wątłym statku wystawiony na pastwę ściérających się z sobą żywiołów, próżno wzrok wytęża, czy zbawczego nie ujrzy portu, czy nie ukaże się w dali ląd na którym mógłby znaléźć ratunek. Doświadczyliśmy tego wszystkiego na małą skalę, bo i grzmot huczał ciągle i błyskawice co chwila rozwidniały ciemności; groziła nam nawałnica i burza, a tumany mgły, przepędzane gwałtownym wichrem pod stopami naszemi, łatwo wziąćby można za rozhukane bałwany morza. W tém tylko wielka zachodziła różnica, że zamiast słabéj łódki, mieliśmy