Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/176

Ta strona została skorygowana.

od dzieciństwa, nie śmiałem mu się przeciwiać, a przytem dzieciątko tak było miluchne, żem się cieszył niesłychanie (przyznać muszę) tą myślą, że przy nas zostanie; i tak gdy kapitan kazał mi go wziąć na ręce i nieść za sobą, najchętniej tom uczynił.[1] Tyle tylko od dziecka mogliśmy się dowiedzieć (które niewyraźnie mówiło jeszcze), że Ludomirem go zwali. Trzeci rok mieć się zdawał; zrazu płakał nieco, ale nim do obozuśmy wrócili, jagody i kwiateczki mu zbierając, tak na przyjaźń jegom zasłużył, że mocno Dżęgę pokochał i wkrótce do naszego cygańskiego życia się przyuczył. Tej samej nocy obóześmy zebrali i poszli w głąb kraju; wędrowaliśmy tu i owdzie na granicy tureckiej, i Ludomirek zawsze z nami, który opalony, osmolony, jak i my, jednak nigdy zupełnie na cyganeczka nie wyglądał. Nieraz w długich marszach naszych sadzałem go na swego konia, i wtedy dzieciątko było bardzo szczęśliwe. Szczebiotaniem swoim bawił mnie i trudów i długości czasu zapominałem. Takeśmy Bukowinę i część Węgrów przeszli i nareszcie w górach karpackich stanęli; tam kapitan zachorowawszy, odpoczynku potrzebował. Zaraźliwa choroba w naszym

  1. Porwanie dziecka (a także jednego z bliźniąt) jest motywem ogólno-europejskim. Z natury rzeczy wypływa z niego motyw nieznanego pochodzenia. Porywającymi często są cyganie. Dla księżnej Marji głównem źródłem pomysłu była opera Kniaźnina Cyganie, „której treścią jest zwrócenie przez cygankę dwojga dzieci porwanych rodzicom przed laty kilkunastu. Opera ta nieraz była w Puławach przedstawiana i niepodobieństwem jest prawie, ażeby ks. Marja jej nie znała. Co więcej, możeby należało przypuszczać, iż ks. Wirtemberska z pewnym rozmysłem pomysł ten do swej powieści wprowadziła, zwłaszcza gdy zważymy, że te same miejscowości (Pokucie, Podole i Ukraina) są wspomniane zarówno w Cyganach, jak i w Malwinie, że toż samo imię „Dżęga‘ spotyka się w obu utworach, z tą jedynie różnicą, iż w Cyganach nosi je porwany młodzieniec, a w Malwinie cygan dziecię porywający, Taki zbieg szczegółowych odcieni pomysłu przypadkowym chyba być nie może“. (Chmielowski, op. c., s. 18). W La vie de Marianne ofiarą napadu zbójeckiego staje się Marjanna. Opiekunkę i drugą matkę znachodzi w pewnej damie, siostrze plebana, osobie zacnej, rozumnej, pełnej ogłady, cnotliwej. Zczasem, po różnych perypetjach, odnajduje swą rodzinę i oddaje rękę zakochanemu w niej panu de Valville, nie jako sierota nieznanego pochodzenia, lecz jako wnuczka znakomitego magnata. Poznanie ułatwia znamię. Motyw ten nieobcy był także komedji francuskiej. U Beaumarchais'go w Weselu Figara bohater okazuje się również dzieckiem porwanem ongiś przez cyganów (dowodem znamię), jakkolwiek w Liście o upadku i krytyce Cyrulika sewilskiego wyśmiał autor pomysł podobny jako zwietrzały i melodramatyczny. W Polsce w dobie Malwiny nie trącił on jeszcze myszką, a widocznie i w Anglji nie spospolitował się do cna, skoro W. Scott posłużył się nim jako motywem przewodnim w Guy Mannering (1815).