Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

wiadał na wszystkie perswazye — tak mi dobrze.
Został tedy tak w tym fraku i białym krawacie na swoim fotelu, drzemiąc i wypoczywając, jak gdyby czekał tylko na trumnę, w którąby się mógł sam ułożyć.
Tegoby jeszcze brakowało!... chociaż zdaje mi się, że ta jego rezygnacya i oswojenie się ze śmiercią zdobyłyby się i na taki oryginalny koniec.
Nie wyobrażałem sobie, aby człowiek w podobnym stanie mógł tyle równowagi duchowej zachować i tak sobie nic nie robić ze śmierci, będąc o niej uprzedzony.
Banasiowę zostawiłem przy nim, aby czuwała; noc będzie zapewne