Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

rozwiewam; poco?... będzie jeszcze dość czasu na gorzką prawdę rzeczywistości.
Każda wizyta u nich jednak smutkiem mnie przejmuje; przypominają mi się wieczory u Gierdy. Starość zwiędła i młodość więdnąca pod tchnieniem zabójczem śmierci!... tam rezygnacya zupełna i jakiś stoicyzm filozofa na pograniczu między życiem a śmiercią, tu taki sam spokój, nawet pogoda, tylko złudną nadzieją utrzymywana...
Wczoraj jeszcze prosiła ciotek, aby jej wybrały materyał na kostyum wiosenny do podróży, a one chcąc ją więcej otumanić, naznosiły dzisiaj próbek, gałganków, żurnalów i zabawiają ją, jak małe dziecko, a przytem