Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

ja ją miałem, to żadnym skalpelem nie da się wypruć z człowieka.
Dzisiaj się znowu przekonałem, że we mnie siedzi dwóch ludzi, jeden — to ten pan konsyliarz, pan doktor, który patrzy na pacyenta, jak na okaz patologiczny, na chory organizm, na coś, co składa się z kości, muskułów, nerwów, z serca, płuc, kiszek, wątroby i t. p., a drugi — to ten, co wiersze swojego czasu pisał.
I kiedy pierwszy bada puls, ogląda język, mierzy temperaturę, drugi przygląda się także, ale widzi co innego.
Ja naprzykład zaraz zobaczyłem, że ta Lewońska była podobną do białego gołąbka, zdyszanego i omdlałego, który spadł z powietrza na ziemię, wyrwawszy się ze szpon