Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

tuje, co ja myślę, czy będzie co jeszcze z jej pana, czy już całkiem nic?...
— Bo, żebym wiedziała, że już zadekretowany na śmierć, to sprowadziłabym mu księdza i niechby tam z Panem Bogiem ostatni rachunek zrobił — mówiła wczoraj właśnie.
Lewoński to posłyszał.
— Kogóż to doktor masz tak ciężko chorego? — zagadnął mnie.
Wymieniłem mu nazwisko, a ten aż ręce załamał.
— Gierda?... Gierda umierający? — zawołał i twarz mu się zmieniła odrazu.
Przejęła go widocznie do głębi ta nowina niespodziewana.
— Szanowny pan go zna osobiście? — spytałem.