Strona:Mark Twain - Humoreski i opowiadania I.djvu/29

Ta strona została przepisana.

bowali wszystkie pieniądze, nie robiąc żadnej różnicy pomiędzy skarbem państwa, a gotowizną wuja, która będąc własnością prywatną, powinna była zasługiwać na pewne względy. Powróciwszy do kraju, wujaszek postarał się o inne pieniądze i pojechał na wyspę, nabawił się tam jednak febry. Jak wam wiadomo, istnieje tam siedm gatunków febry, a że krew mego wuja, z przyczyny bezsenności, niepokojów i wycieńczenia duchowego, była silnie wzburzoną, nie udało mu się wyleczyć z pierwszej febry, gdyż zaraz wpadł w sześć innych feber. Nie jest on z rzędu tych ludzi, którzy do febry czują specjalne zamiłowanie, że jednak należy do ludzi dobrze myślących i wiernych własnym przekonaniom, gniewało go, gdy pomyślał, że rzeczy składają się, jak gdyby wszystko to miało się zakończyć śmiercią. Człowiek niezwykłego hartu przyszedł jednak do siebie i założył fermę, ogrodził ją, lecz wkrótce zerwał się huragan, zburzył większą część ogrodzenia i zaniósł do Gibraltaru, czy też w jakieś inne również bliskie okolice. Zawsze cierpliwy i nie zniechęcający się tak łatwo, wuj poprzestał na stwierdzeniu faktu, że ogrodzenie znikło, zaniedbał jednak sprawdzić gdzie je losy poniosły, chociaż jego zdaniem, było porwane właściwie na Gibraltar. Potem ulokował swoje kapitały w górze, na której szczycie, urządził fermę, by, jak mówił, nie stawać na drodze morzu, gdyby to, zamierzało kiedykolwiek wystąpić ze swoich brzegów. Była to wyśmienita góra, ferma również, ale na co to mu się wszystko zdało? Zaraz nocy następnej powstało trzęsienie ziemi i całe gospodarstwo znalazło się w dolinie, zamienione w zwaliska. Jak wam wiadomo, po