Strona:Mark Twain - Humoreski i opowiadania I.djvu/36

Ta strona została przepisana.

W tejże chwili nasz przewodnik ulotnił się po za tym potopem, ja zaś podążyłem za nim zupełnie ogłuszony grzmotami, smagany wichrem i porwany burzą ulewy, która urządzała mi kąpiel. Nigdybym nie dał wiary, że na świecie mogą się znajdować podobne masy wody! Odrazu zrobiło się ciemno! Podobnego ryku, szumu, wycia wichrów, borykających się z sobą, nigdy jeszcze moje uszy nie słyszały! Opuściłem głowę i zdawało mi się, że cały ocean Atlantycki w całej swojej okazałości runął mi na plecy. Doznawałem wrażenia, jak gdyby świat cały miał zawalić się. Przypatrywać się czemukolwiek było niemożliwem, do tego stopnia prąd wody spadał szybko i mocno. Podniosłem głowę i otworzyłem usta, a większa część wodospadu amerykańskiego wypełniła moje gardło. Całe szczęście, że nie miałem w sobie innych otworów, w podobnym wypadku byłbym zgubiony. W tejże chwili zrobiłem odkrycie, że mostek się kończy i że chcąc się posuwać dalej, będziemy zmuszeni stawiać stopy na powierzchni skały śliskiej i spadzistej. Nigdy w życiu nie znajdowałem się w takim strachu.
W końcu, minąwszy tę miłą przestrzeń, powitaliśmy jasny dzień i zatrzymaliśmy się w miejscu odpowiedniem, mogąc nasycać wzrok widokiem poszarpanego, wrzącego i pieniącego się obszaru wodnego; skoro przekonałem się o rozmiarach tej masy i jak wielką jest szybkość jej spadku, począłem żałować, żem się dał wciągnąć w tę wycieczkę.
Szlachetny człowiek czerwonoskóry, zawsze był moim przyjacielem i ulubieńcem. Najchętniej czytam jego dzieje, legendy i powieści na tle jego życia.