Strona:Mark Twain - Humoreski i opowiadania I.djvu/57

Ta strona została przepisana.
John, chińczyk w Nowym Yorku[1].

Pewnego rana, przechodząc około jednego z wielkich herbaty w Nowym Yorku, spostrzegłem chińczyka, który siedząc na wystawie pełnił funkcje sklepowego. Przechodnie podziwiali go, a nadto gawiedź, której nie brak w wielkiem mieście, zatrzymywała się, by mu się bliżej przyjrzeć.

Czyż to nie wstyd, iż my którzy tak wiele rozprawiamy o cywilizacji i humanizmie, poniżamy bliźnich używaniem ich do posług tak nędznych i nieodpowiednich. Byłby to już czas do zastanowienia się i upamiętania nad brzydotą naszego postępowania, a istota wystawiona na pokaz naszej ciekawości zasługuje raczej na współczucie i poszanowanie. Siedziało więc nieszczęśliwe stworzenie, które los nieprzyjazny wygnał z ojczyzny i przerzucił na drugą stronę oceanu, a którego nieszczęście powinno wzruszyć tłumy bezmyślnie depcące. Ale czy tłum odczuwał coś podobnego? Śmiem mocno w to powątpiewać. Ludzie zaliczający

  1. John, nazwa potoczna dawana chińczykom.