Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/32

Ta strona została przepisana.

pewien niepokój. Jeszcze piąć minut, i mówią sobie: teraz jest już bardzo zaniepokojony; niespokojnie przechadza się po pokoju z kąta w kąt. Jeszcze pięć minut, i mówię sobie: uszedłem dwie i pół mili, teraz on jest strasznie zaniepokojony, zaczyna się domyślać. Po upływie czterdziestu minut powiedziałem sobie: teraz on już wie, że coś jest nie w porządku! Po upływie pięćdziesięciu minut powiedziałem: teraz on już wie prawie wszystko. Myśli, że znalazłem brylanty, kiedyśmy rewidowali Bauda i że je ukryłem przy sobie. Teraz puścił się w pościg za mną. Zacznie szukać świeżych śladów na zapylonej drodze, ale te mogą go równie dobrze zaprowadzić wdół, jak i wgórę rzeki.
W tej chwili spostrzegłem człowieka jadącego w moją stroną wierzchem na mule, i nie zastanowiwszy się porządnie, schowałem się w krzaki. Jeździec, zrównawszy się ze mną, zatrzymał się i zaczął czekać na mnie, ale nie doczekawszy się, pojechał dalej. To było głupie z mojej strony. Wzbudziłem w tym człowieku podejrzenie tem, że się schowałem, a przecież on mógł spotkać Halla Clitona.
O świcie doszedłem do Aleksandrji, gdzie stał ten statek, i ucieszyłem się bardzo, bo teraz byłem już całkiem bezpieczny. Dzień ledwie się zaczynał. Dostałem się na statek i zająłem tę kajutę. Zacząłem z niecierpliwością oczekiwać chwili odbicia od brzegu, ale statek wciąż stał, bo na nieszczęście zepsuła się w nim jakaś maszyna i trzeba było koniecznie ją naprawić.
Krótko mówiąc, statek nie ruszył się z miejsca przed południem, a ja jeszcze na długo przed