Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/22

Ta strona została przepisana.

— Wystaw sobie tylko, kochany baronie, że ten, tak naiwny z pozoru człowieczyna, zachowywał się wczoraj — według tego, co od ciebie słyszę — całkiem correcte, pomimo, że przecież znikąd jeszcze nie mógł otrzymać wskazówki, ażeby tak, nie inaczej postępował. Trzeba ci wiedzieć bowiem, że tam, „u góry”, postanowiono zupełnie zmienić dotychczasowy system postępowania, z mieszkańcami tutejszego kraju. Urzędnikom wydane zostało wyraźne rozporządzenie, ażeby się starali „zamalgamować” z całem społeczeństwem węgierskiem, ażeby umieli sobie zjednać jego zaufanie i sympatyę, ażeby zawiązali z Węgrami jaknajściślejsze stosunki towarzyskie, ażeby bywali u nich, tańcowali z nimi, pili, krzyczeli, śpiewali i grali, jak im się żywnie podoba, słowem, nietylko pozwalali im, ale razem z nimi sami robili to wszystko, co Węgrzy lubią, i do czego ich temperament, lub tradycya przywiązuje.
— Jakto? Czyżby nasz rząd miał zamiar ustąpić ich niedorzecznym roszczeniom?
— O tem niema mowy. Potrzeba nam tylko pozyskać ich wiarę dlatego, ażebyśmy mogli zrozumieć napewno ich nadzieje i dążności. Nawet na lodzie wzniesiony zamek łatwiej jest roznieść, gruntownie zbadawszy jego architekturę. Pomyśl pan, że doszliśmy do tego przekonania, iż nie tych trzysta czterdzieści jeden tysięcy dziewięćset dziewięćdziesięciu ludzi sieje rozruchy w narodzie, których nasi żandarmi powychwytali i pod strażą trzymają, ale raczej tych stu dwudziestu sześciu, którzy tam, u nas, nazywani są obecnie Umsturzpartci!
— Czyż nie można tej drobnej garstki także zapakować tam, gdzie siedzą inni?
— Niepodobieństwo. Składają się oni bowiem z samych tylko książąt, hrabiów, baronów, marki-