Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/32

Ta strona została przepisana.

ręką, odjął ból głowy, gniew, żal, irytacyę. Zdawała się być wcieloną wesołością.
Hasło: „gość ma przybyć!” zatamowało wszelkie wybuchy złego humoru.
Zadzwoniła na pokojówkę, ażeby jej pomogła ubrać się i uprzątnąć w pokoju, gdy się ta jednak, nie wiedzieć dlaczego, opóźniała z przybyciem, Aranka, ułagodzona nie do poznania, sama usiadła przed zwierciadłem i własnoręcznie rozczesywać sobie zaczęła włosy.
Szymonowi pozwoliła — co się tylko w chwilach wyjątkowej łaski zdarzało — oddawać sobie liczne, drobne usługi, podawać flakony, słoiczki, szczoteczki, nawet zauważyła, że lepiej jest obejść się bez pokojówki, gdyż miała jeszcze coś do pomówienia z mężem.
— Ciekawa jestem, w jaki się też sposób zemści za nas na hrabi Zoltanie jaśnie oświecony książę?
— Trudno wiedzieć. Książę ma tyle sposobów! Wszystko tu zależy od skinienia jego palca. O ile mi się zdaje — tak przynajmniej sądzę, bo już raz wspominał coś o tem Durchlaucht, a dla hrabiego Bárdy byłoby to karą nie na żarty… — zostanie zesłany do Czaslau. Tak jest; z pewnością, korzystając ze sposobności, użyje książę tego środka.
— Hm, prawda, że dla hrabiego byłaby to niespodzianka nielada. Zostać przeniesionym do ustronnej, małej mieściny w Czechach. Ale czy nie są to złudne nadzieje? Jestże to możliwe?
— A czemużby nie? Jeżeli przesiedlono jednego z węgierskich powieściopisarzy do Budziszyna, dlaczegożby to nie miało być możliwe w zastosowaniu do węgierskiego magnata? A dodać trzeba, że powieściopisarz ów nic więcej nie zawinił