Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/71

Ta strona została przepisana.
vanna.

Czy nie przypominasz sobie, że z początku — z powodu opaski — widzieć cię nie mogłam?...

prinzivalle.

Tak — lecz potem, gdy ją uchyliłem?

vanna.

To co innego; już wtedy wiedziałam... Powiedz mi jednak ty, jaki zamiar miałeś, gdyś mnie ujrzał wchodzącą do namiotu?... Czy chciałeś istotnie skorzystać z mego straszliwego pognębienia?

prinzivalle.

Ach, nie wiedziałem sam, co zamierzam uczynić!... Czułem się zgubiony, więc chciałem wszystko zgubić... Nienawidziłem cię z miłości wielkiej... Gdybyś nie była tem, czem jesteś, posunąłbym się niezawodnie do ostatecznych granic... Lecz każda inna wydałaby mi się wstrętną... Trzebaby chyba, żebyś nie była do siebie podobną... Gubię się, myśląc o tem wszystkiem... Wystarczyłoby może jedno słówko, nie takie jak słowa twoje; jedno poruszenie różne od twoich. Byle co rozpłomieniłoby może nienawiść, a ta spuściłaby zwierzę z łańcucha... Lecz skoro cię ujrzałem, pojąłem odrazu, że wszystko to niemożliwe...

vanna.

I ja również spostrzegłam to samo i przestałam się lękać... bo zrozumieliśmy się, nic do siebie nie mówiąc. Takie mi się to wydaje ciekawe, gdy o tem myślę!... Mniemam, że gdybym, jak ty kochała, uczyniłabym wszystko, coś uczynił... Zdaje mi się niekiedy, że je-