Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/82

Ta strona została przepisana.

nich się domagać... Co do reszty.. Vanna... przebaczam, albo przebaczę, gdy już tamtego nie będzie... Oszukano ją. Zbłąkała się okropnie, lecz obłęd jej był szałem bohaterki... Ohydnie igrano z jej litością i wspaniałością duszy... To, co się stało, jeśli nawet nie będzie zapomniane, rozwiać się może w odległej przeszłości, ku której miłość zwracać się nie zechce... Lecz jest ktoś, na kogo nie mógłbym patrzeć bez wstydu i wstrętu... Jest człowiek, którego jedyną misyą było być przewodnikiem i podporą naszego szlachetnego i wielkiego szczęścia, stał się zaś jego wrogiem i ruiną... Zobaczycie rzecz straszną, a jednak sprawiedliwą; zobaczycie syna, który, w wywróconym chwilowo świecie na opak, sądzi własnego ojca, przeklina, wypiera się, z przed oczu swoich wypędza, pogardza nim i nienawidzi go!

marco.

Synu mój! przeklinaj mnie, bylebyś jej przebaczył... Jeśli w twojem przekonaniu czyn bohaterski, który tyle żywotów ocalił, jest błędem nie do przebaczenia, wina zań na mnie tylko spada; heroizm do innych należy... Rada moja była dobra, lecz dla mnie łatwa, bo nie brałem udziału w poświęceniu... Dziś, gdy mi zabiera, co mi jest najdroższe, wydaje mi się lepszą... Osądziłeś według swego sumienia, jakbym sam może osądził, gdybym mniej lat liczył... Odchodzę; nie zobaczysz mnie więcej. Rozumiem, że widok mój byłby dla cię bolesny, mam jednak nadzieję widywać cię, dziecko moje, chociaż ty mnie widzieć nie będziesz... Ponieważ odchodzę, nie mając nadziei, bym dożył chwili, w której przebaczysz mi złe, jakie ci wyrządziłem — wiem bowiem z życiowego doświadczenia, że przebaczenie u tych, co jak ty żyją pełnią życia, spiesznie nie przychodzi; — ponieważ od-