Wielu znalazło w Łabie grób,
Czerwieniąc szare fale,
Część poszła w dyby, jako łup.
Z bronią nie uszli cale!
Giewont na mieczu wsparty stał,
Otarłszy z potu czoło,
Przed nim niemieckich trupów wał:
To jego miecza koło!
Król Bolko skroń mu ścisnął sam
— Najmilszymś mi z rycerzy,
Orła ci Tatrów tytuł dam:
Ta nazwa ci należy!
Otto na zamku swym się skrył,
Żelazne zaparł wrota.
Całemi dniami pił i pił,
Czasem przekleństwa miota.
Wściekłość go dławi, dziki gniew,
W ucieczce szukał schronu!
Przelać Giewonta chciałby krew,
Być świadkiem jego zgonu!
Sięgnął po nowy wina dzban,
Twarz ogniem mu się pali:
— Giewont zbyt silny, górski pan,
Nie zmóc go siłą stali!
Ha, więc go zdradą zmogę ja
I wroga zamorduję!
Pożarem spłonie zemsty skra!
Płatni go zgładzą zbóje!