Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/144

Ta strona została przepisana.

Za temi falami kołyszącego się zboża. szumią rozłożyste nadwiślańskie topole, po nad stawami, zarosłerui sitowiem i innemi roślinami wodnemi, pomiędzy któremi najprędzej uderzają oczy złociste jaskry i białe nenufary. Za stawami, przez drobne listki i białe pnie brzozowe, widać chaty, z zielonym grochem na tyczkach przed oknami, to znowu kapliczkę jakąś, otoczoną krzakami agrestu i dziką wiśnią, na której trzepoce się ptastwo i świergoce na różne tony.N a niewielkiej tu przestrzeni rozmaitości dużo, co kilkanaście kroków inny krajobrazek, a wszystko takie piękne, że możnaby krajać po kawałeczku, oprawiać w złote ramy i na ścianie wieszać. — A przytem tak tu spokojnie, jakby zakątek ów leżał Bóg wie jak daleko od miasta, — i tylko stare zamkowe mury i białe wieżyce ze zwierzynieckiego klasztoru, co górowały po nad zielonemi drzewami, przypominały jego blizkość.
Chodziliśmy tam gromadnie na spacery, błądząc po owym labiryncie ścieżek, gwarnie i wesoło, bo młodość nasza była istotnie młodą; żyliśmy wtedy jeszcze za granicami towarzyskich stosunków, a za to tym ściślej złączeni koleżeństwem; nie znaliśmy jeszcze wtedy fraków, jasnych rękawiczek, balów, rozmów z pannami w salonach, i płeć piękną znaliśmy z widzenia, podziwialiśmy ją zdaleka, kochaliśmy się po studencku, więcej imaginacyą, niż w rzeczywistości. Żyliśmy jeszcze w świecie marzeń, więcej z naturą i książką, niż z ludźmi.
Toteż było w duszy swobodnie, wesoło, — istne ptasie życie wśród zieloności z pieśnią na ustach. — Często kresem naszych wycieczek była grota w skałach około Pychowic.- wioski, leżącej nad samym brzegiem Wisły naprzeciw Przegorzał. — Chodząc po tych skałach, za górskiemi rośli nami, znaleźliśmy przypadkowo ową grotę, którą pastuchy poprostu jamą albo dziurą nazywali, a którą my ochrzciliśmy grotą Twardowskiego. choć ś. p. czarnoksiężnikowi nie śniło się pewnie o niej; i dziś nazwa ta przyjęła się