Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/227

Ta strona została przepisana.

że było ono nieprawdziwe, że musiała po za tem kryć się jakaś inna przyczyna owej misternej oprawy. Ale pytać się — o to nie wypadało.
Później dopiero, kiedym poznajomił się bliżej z tymi ludźmi, dowiedziałem się, jak ważną rolę w ich życiu odegrała ta powieść. — Rzecz się tak miała.
Ona była córką biednego urzędnika. Było ich kilka, córek w domu; ładniejsze i młodsze powychodziły zamąż, jedna wstąpiła do klasztoru, a Anielka, najstarsza i niezbyt powabna, godziła się już z myślą staropanieństwa, gdy jakaś jej krewna zaczęła ją na gwałt swatać z Marcinem Tobołkiem, stolarzem, który niedawno został majstrem i na swoję rękę otworzył warstat.
Rzemieślnik był młody, przystojny, ale rubaszny i prosty; schlebiało jego próżności mieć za żonę córkę urzędnika, nie bogatą wprawdzie, ale pracowitą. Parma, nie mając nic lepszego do wyboru, zgodziła się także dość łatwo zostać panią majstrową — no i pożenili się.
Ale po ślubie dopiero pokazało się, jak trudno wyżyć razem dwojgu ludziom, z których, każde wychowane było w innych warunkach, pojęciach, zwyczajach. Ona, jako córka urzędnika, a przy tem mająca matkę bardzo rozsądną i wykształconą kobietę, pomimo szczupłych funduszów, miała sposobność wyuczenia siłę nietylko praktycznych zajęć kobiecych, jak szycia, gotowania, gospodarstwa, ale i takich rzeczy, które kształcą umysł i serce. Było tam nie bardzo wiele tej nauki; ale Jak na żonę stolarza, to aż nazbyt wiele, bo nawet trochę muzyki i śpiewu. Przy tem z domu wyniosła pewną ogładę towarzyską, delikatne obejście; gdy tymczasem on, choć w gruncie poczciwy i niezły człowiek, ale gburowaty i szorstki, nie umiał, nie znał nic więcej nad to, czego się w waratacie nauczył, t. j. pracować, kląc i bić. Nawet wtedy, kiedy chciał być najlepszym, najłagodniejszym, delikatność jego przypominała niedźwiedzie karesy, które mogły więcej boleć, niż sprawiać przyjemności. Mimo to, żona jego, jako kobieta rozsądna, umiała się jako — tako do