Strona:Michał Bałucki - Za późno.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

zaufanie. Doktór z serdecznością podziękował Zosi.
— Dziękuję pani ślicznie; ale tam wszyscy zdrowi, a doktór tylko wśród chorych żyje.
Zosia pierwszy raz odczuła cały trud doktorskiego stanu.
— To przykry stan.
— Ale piękny — dodał doktór. Zosia wybiegła. Doktór był roztargniony, pan Alfred zamyślony.
— Panie doktorze! rzuciłeś mi myśli w głowę na całą noc, spać nie będę mógł. Ale powiedz mi, mój doktorze, skąd ty młody wyrobiłeś w sobie tak piękne myśli o przeznaczeniu życia, skąd tak głęboko dojrzałeś to, czego ja nigdy przedtem nie widziałem.
— Bardzo jasna przyczyna. Pan od dzieciństwa byłeś otoczony wszystkiemi potrzebami życia; widok nędzy, chorób, jak panorama przesuwały się koło oczu nie drażniąc serca, a ja powstałem z ludu, znam wszystkie bolesne tajemnice jego żywota i dlatego je czuję.
— I cóż robić? — pytał pan Alfred niby sam siebie.